Konieczność uchwalenia nowej ustawy o podatku od towarów i usług, która zastąpi jej obecną, całkowicie skompromitowaną postać, nie budzi sprzeciwu wśród większości podatników. Obrońcami obecnego stanu rzeczy są już tylko:
- autorzy jej przepisów, którzy zza ministerialnego biurka oraz z salonów międzynarodowych firm doradczych wprowadzają przepisy, które powodują w roku utratę minimum 30 mld zł,
- ci wszyscy, którzy dobrze żyją dzięki fatalnej jakości przepisów tej ustawy, a przede wszystkim biznes podatkowy (krajowy i zagraniczny), zajmujący się optymalizacją podatkową o charakterze międzynarodowym,
- zorganizowana i niezorganizowana przestępczość żerująca na przepisach tej ustawy, która stanowi dziś istotny ?sektor gospodarki?: fikcyjne transakcje stalą, miedzą a od połowy tego roku innymi metalami kolorowymi obracają dziś już kwotami liczonymi w miliardach złotych (prawie cały zeszłoroczny przyrost obrotów stalą jest w istocie działalnością fikcyjną, a przypomnę, że obroty te wzrosły o prawie 100%),
- część papierowych mediów, a zwłaszcza zasłużone w dziedzinie kryptoreklamy biznesu optymalizacyjnego, które od kilku lat świadomie lub nieświadomie (nie ma to żadnego znaczenia) uczestniczą w destrukcji tego podatku.
Wpływy zwolenników zachowania obecnej ustawy są wręcz wyjątkowe: byli przyjmowani w kancelarii ówczesnego prezydenta, na co dzień gościli na ulicy Świętokrzyskiej, formalnie doradzali (jeszcze doradzają?) ministrom finansów, a przede wszystkim świetnie się czuli na politycznych salonach, zarówno tych liberalnych jak i lewicowych: do prawicy mieli ograniczony dostęp. Zresztą nikt, kto chciał zarobić dzięki kontaktom z poprzednią władzą, nie ryzykował związków z opozycją: to nie wchodziło w grę i było bardzo szkodliwe. Najbardziej spektakularnym przykładem stanowiska zwolenników zachowania status quo była wypowiedź jednego z medialnych autorytetów, który nie tak dawno stwierdził, że dla niego napisanie nowej ustawy nie stanowi jakiegokolwiek problemu (on to zrobi raz dwa), ale to nic nie zmieni, bo będą w niej powtarzane obecne rozwiązania. Na tym polega ich strategia: nie zmieniać nic, bo skończą się ich łatwe pieniądze dla nich i ich klientów.
Czyli kluczem do naprawy istniejącego stanu rzeczy jest właśnie wyrzucenie na śmietnik obecnej ustawy i napisanie jej na nowo. Co musi się zmienić, poza usunięciem tych wszystkich przepisów, które w ciągu ostatnich lat (2008-2015) psują ten podatek? Czy to wystarczy? Oczywiście nie, bo uchylenie się od tego podatku jest już czymś znacznie bardziej złożonym niż przed 10 laty. Mówiąc wprost: gdyby nawet nie psuto tego podatku przez ostatnie lata i tak biznes optymalizacyjny, który często niewiele różni się od zwykłych oszustów, robiły interesy na tym podatku. A podatek ten ma aż cztery kluczowe słabości:
- faktyczny brak opodatkowania obrotów transgranicznych w ramach UE,
- memoriałowy charakter podatku naliczonego,
- podmiotowość podatników tego podatku,
- miejsce świadczenia w przypadku usług wykonywanych na rzecz podatników.
Powiedzmy dziś tylko o pierwszej słabości (o pozostałych później). Nie wszystko możemy naprawić w tym podatku, bo na straży jego patologizacji stoi? Unia Europejska i jej dyrektywy pisano również pod wpływem lobbystów i biznesu optymalizacyjnego. Ale w pkt 1) możemy zrobić wiele, bo każdy kraj może wprowadzić rozwiązania, które będą przeciwdziałać oszustwom w tym podatku. Zacznijmy od faktycznego opodatkowania towarowych obrotów transgranicznych między państwami UE. Co rok z innych państw Unii przyjeżdżają do Polski setki tysięcy (miliony?) ton nieopodatkowanych litrów spirytusu i paliw, miliardy podobnie nieopodatkowanych papierosów i miliony litrów wódki. W jaki sposób postępują owi ?graniczni biznesmeni?? Scenariusz jest bajecznie prosty: do Polski przyjeżdża na podstawie tzw. nietransakcyjnego przemieszczenia (podatnikiem jest ten sam podmiot zarówno w państwie wywozu jak i przywozu), nikt nic nie płaci ? ani VAT-u ani akcyzy, sprzedaje na pniu ten towar legalnym odbiorcom poniżej ceny zakupu i nie płaci z tytułu tej transakcji jakichkolwiek podatków. I znika. Towar jest tańszy, bo sprzedawca nie płaci żadnych obciążeń, transakcja faktycznie ma miejsce, zapłata ma formę bezgotówkową, podatnik nie jest jakimś ?słupem?, tylko realnie istniejącą firmą, ale z zależnościami podatkowymi. Czy można od niego wyegzekwować zaległości z tytułu VAT-u i akcyzy? Żadnych szans.
Czy można jakoś przeciwstawić się temu procederowi? Jest tylko jedna możliwość: należy nakazać każdemu, kto dokonuje tych czynności, zapłatę zaraz po przywozie towaru kwoty należnego podatku od towarów i usług z tytułu WNT, podobnie jak to ma miejsce od 2004 r. w przypadku środków transportu. Każdy, kto dokonywałby tych czynności, musiałby wpłacić do urzędu skarbowego podatek należny w ciągu 10 dni od dnia dokonania czynności. Podatek ten zmniejszałby podatek należny z tytułu tej czynności wykazywany w deklaracji VAT-7, czyli nie byłoby podwójnego opodatkowania. Organ podatkowy miałby więc kasową wpłatę podatku, podlegającego zresztą odliczeniu na zasadach ogólnych. Jeżeli towar ten byłby następnie przedmiotem dostawy na terytorium kraju, a nabywca otrzymywałby od kontrahenta potwierdzenie wpłaty owej kwoty przez dostawcę, to nie traciłby prawa do odliczenia z tego tytułu nawet w przypadku gdyby dostawca nie uregulowałby zobowiązania podatkowego z tytułu tej czynności.
Tę zasadę w pierwszej kolejności należałoby wprowadzić w przypadku nabycia wyrobów akcyzowych, takich jak paliwa silnikowe, wyroby tytoniowe, wyroby spirytusowe, bo tam dzieje się najgorzej. W przypadku, gdyby nabywcy tych towarów kupili je od podmiotu, który sprowadził je z innego państwa UE i nie zapłaciłby owej kwoty podatku, odpowiadaliby solidarnie z dostawcą za jego zaległości podatkowe.
W tym rozwiązaniu jest dziś jedna szansa, aby ograniczyć bezkarny przywóz i masowe wprowadzanie do obrotu nieopodatkowanych wyrobów akcyzowych. Z czasem można rozszerzyć na inne towary, np. wymienione dziś w załączniku nr 11 czy nr 13 do obecnej ustawy o tym podatku. Bo te załączniki muszą oczywiście zniknąć, bo były efektem destrukcyjnego lobbingu w naszym prawodawstwie.
Witold Modzelewski
Profesor Uniwersytetu Warszawskiego
Instytut Studiów Podatkowych
Źródło: http://www.isp-modzelewski.pl/component/content/article?id=759&start=5